Tag: Historia

Cyrla (Czesława) Graubart

Cyrla (Czesława) Graubart

Cyrla (Czesława) Graubart urodziła się 29 marca 1894 roku, jako córka Szoela i Sury Marii z domu Fabjan małżonków Bruzdów. W 1911 roku ukończyła 7-klasowe gimnazjum rządowe w Warszawie. W grudniu tego roku po złożeniu egzaminu zawodowego otrzymała świadectwo “domowej nauczycielki”. W styczniu 1913 roku, […]

Natan Graubart

Natan Graubart

13 maja 1886 roku urodził się w Płocku Natan Graubart – przewodniczący komitetu szkoły religijnej Talmud-Tora, kupiec, właściciel składu nasion oraz prezes Banku Pożyczkowego Spółdzielczego w Płocku z o. o. z siedzibą przy Tumskiej 9. Natan Graubart pełnił także funkcję skarbnika oddziału Towarzystwa Popierania Pracy […]

Chiel Bieżuński

Chiel Bieżuński

Chiel (Jechiel) Majer Bieżuński (ur. 1888 w Płocku), nauczyciel, syn Natana i Gitli z domu Gombiner. Był absolwentem gimnazjum gubernialnego w Płocku, następnie kontynuował prywatną edukację w klasach średnich. Ukończył Warszawską Szkołę Gimnastyki Szwedzkiej i Masażu Heleny Kuczalskiej oraz szkołę pływania Majewskiego na warszawskiej Pradze. Przez pewien czas prowadził kursy gimnastyki w jednej z warszawskich szkół. W 1920 roku, podczas inwazji bolszewickiej, zgłosił się na ochotnika do Wojska Polskiego. Od 1921 roku był nauczycielem gimnastyki w 7-klasowej szkole powszechnej dla dzieci żydowskich w Płocku, następnie w szkole podstawowej w Wyszogrodzie. W lipcu 1925 roku ukończył kurs fizyki i matematyki w Aleksandrowie Kujawskim, w 1932 roku kurs harcerski, a następnie letnie kursy wychowania fizycznego. Przeszedł na emeryturę w 1938 roku.

Kwiatka 25 – Dom Rabina

Kwiatka 25 – Dom Rabina

15 października 1821 roku Józef Jakub Kreyzler alias Josek Sokół i Gerszon Lewin Gradel alias Mintz zawarli kontrakty wieczystej dzierżawy placów oznaczonych numerami 68 (plac miejski prętów 20 kwadratowych miary magdeburskiej, z czynszem rocznym w wysokości 1 złoty i 2 grosze) oraz 69 (plac miejski […]

Rodzina Holcenbecher

Rodzina Holcenbecher

Zainteresowałem się historią mojej rodziny dopiero w momencie, gdy daleki kuzyn podarował mi nieco nieaktualne, niechlujne, zwinięte w rulon drzewo genealogiczne. Byłem na tym drzewie jednym z pobocznych wpisów. Ale jednocześnie było na nim tak wiele informacji – zabrałem się więc za jego aktualizację i […]

Ilana Szlachter i Bella Lerman

Ilana Szlachter i Bella Lerman

Chaja Sura (Ilana) Szlachter urodziła się 29 sierpnia 1918 roku. W rodzinnym domu mówiono po polsku i po żydowsku. Jej matka Estera pochodziła z oddalonej o 20 kilometrów od Płocka wsi. Była piękną kobietą o kruczoczarnych włosach i migdałowych oczach – nazywano ją „piękną Ester”. Ojciec Chaim Szymon pracował jako malarz maszyn żniwnych w fabryce Izydora Sarny, później jako malarz pokojowy. Chaja Sura od 12 roku życia pomagała ojcu w pracy – dźwigała drabinę, wiadra z farbą, malowała rozety na sufitach i szyldziki na chłopskie wozy. Rodzina Szlachterów mieszkała przy Szerokiej 22, a przed samym wybuchem II wojny światowej – przy Synagogalnej 8. Chaja Sura uczęszczała do przedszkola-ochronki dla dzieci byłych żołnierzy, następnie przedszkola prowadzonego przez Michaelę Hazan z domu Baran. Edukację kontynuowała w Szkole Powszechnej numer 8 dla dzieci żydowskich, następnie Gimnazjum im. Hetmanowej Reginy Żółkiewskiej. W parku przyszkolnym mieścił się duży staw, pokryty zimą grubą warstwą lodu – Chaja Sura dwa razy w tygodniu jeździła na łyżwach z innymi koleżankami. Należała do Młodzieży Komunistycznej i MOPR-u, pisała wiersze. Po ukończeniu gimnazjum (w maju 1938 roku) uczęszczała do Pedagogium im. Konarskiego w Warszawie.

W pierwszych dniach II wojny światowej jej rodzina postanowiła opuścić Płock i ewakuować się do Gąbina. Tu znaleźli schronienie u starszego mężczyzny, potem jednak miasteczko zostało zbombardowane (zginął m.in. stryj Chaji Sury – Eliasz Szlachter). Z Gąbina powędrowali do Gostynina, stamtąd zawrócili do Płocka. Kilka dni spędzili nad brzegiem Wisły czekając na prom (most w tym czasie był już zbombardowany).

Wspomnienia:

W ciągu kilkunastu dni zmieniło się oblicze miasta. Zaczęły się łapanki, bicie, obcinanie bród. Niemcy pobili mego ojca, jak szedł z dwoma wiadrami wody do domu. Mnie zapędzili do pracy w kuchni gestapo, do obierania kartofli. Pod koniec września opuściłam Płock.

Chaja Sura udała się do Swisłoczy, gdzie mieszkał jej stryj Meir Szlachter. Postanowiła jednak wrócić do Płocka po rodziców i rodzeństwo:

W Płocku była łapanka. Bocznymi ulicami zaszłam do domu. Spotykani ludzie witali mnie jak bohaterkę, a mama rozpłakała się i nie mogła się uspokoić. I wszyscy nade mną płakali. Była przyczyna: moje włosy koloru dojrzałych kasztanów podzielone były dwoma kilkucentymetrowymi siwymi pasmami.

20 listopada Chaja Sura z rodziną i narzeczonym opuściła Płock i udała się do Swisłoczy. Otrzymała pracę w osadzie Hniezno koło Wołkowyska jako nauczycielka. Zapisała się na Uniwersytet w Wilnie, naukę miała rozpocząć jesienią 1940 roku. 30 czerwca 1940 roku wraz z innymi nauczycielami szkoły została zabrana na dworzec kolejowy do Wołkowyska. Przez Wołkowysk, Słonim, Baranowicze, Mińsk, Orszę, Smoleńsk, Moskwę, Jarosławl, Wołogdę, Toćmę i Uściug, dotarła na posiołek, lesopunkt im. Thaellmanna. Pracowała przy ścinaniu sosen, zdejmowaniu kory, później przy spalaniu gałęzi. Na posiołku panował głód i tyfus. Chleb był na kartki, raz dziennie przysługiwała jej porcja kaszy perłowej. Miejsce to opuściła wraz z mężem jesienią 1941 roku. Zamieszkali w kołchozie „Awangard” nad brzegiem Suchony. Chaja Sura codziennie chodziła przez zamarzniętą rzekę do miasteczka Niuksienica, gdzie mieścił się Dom Kultury i bogato zaopatrzona biblioteka. W styczniu 1942 roku otrzymała wraz z mężem skierowanie do Polskiej Armii.

Więc w drogę. 2 bochenki chleba za sprzedaną poduszkę, toporek i saganek – nasz bagaż. 280 km do Kotłasu pieszo – 7 dni, 40 km dziennie. […] Z Kotłasu droga do armii. Podróż trwała 6 tygodni. Nasz wagon – tiepłuszka napełniony do pęknięcia szwów […] Pociąg przystawał co godzinę, dwie, na odpoczynek. Nigdy nie wiadomo było, kiedy i gdzie będziemy. Jedziemy przez Kirow, przez Świerdłowsk, Azbest, Czkałow – do Arysi. Tu powiadomiono nas, że wojska w Buzeluku już nie ma i skierowano nas wszystkich do Republiki Taszkienckiej. I znów szlak: Guzar, Kermine, Kenimech…

Męża Chaji Sury przyjęto do wojska, a ją posłano do Jange Julu, 80 km od miasta Guzar.

Ratowały nas żółwie. Byłam specjalistką w znajdowaniu ich, a Stefcia przyrządzała z nich doskonałą zupę. Mogło nam się zdawać, że jesteśmy w Paryżu. Początkowo jadłyśmy żółwie mięso z obrzydzeniem, a potem ze smakiem. Do wszystkiego można się przyzwyczaić, tylko nie do głodu. […] Któregoś dnia polując na żółwie przypadkowo znalazłyśmy się koło zdewastowanego pałacyku. Jedna z sal od wysokości jakichś 2 metrów wzwyż wytapetowana była materiałem. Ładne, wzorzyste szaro-czarne obicie płócienne. […] Ogołociłyśmy ściany, wyprały materiał, oczyściły z kawałków wapna i uszyły dla każdej z nas suknię, po 2 spódnice i bluzki. […] Jak nam teraz było dobrze!

Chaja Sura wyjechała z Rosji do Iranu, a stamtąd do Pakistanu i Palestyny. W tym czasie jej mąż był w Italii (został ranny pod Monte Cassino). Chaja Sura została zakwaterowana w Beth Hechalutzot, dostałą pracę w fabryce „Haargaz”, potem w fabryce zębów sztucznych w Nachlath-Icchak. Jesienią 1944 roku przyjechał z Italii jej mąż. Przez pewien czas pracowali w kibucu Szafaim. W 1945 roku jej mąż podjął decyzję o powrocie do Polski. W Polsce po wojnie mieszkała przez 12 lat, początkowo w Płocku, gdzie pracowała w półinternacie żydowskim. Z Polski wyjechała 22 lipca 1957 roku.

(Na podstawie wspomnień Ilany Szlachter (Wojtkowskiej) zatytułowane „Zwykłe życie”, Biuletyn Żydowskiego Instytutu Historycznego nr 1/2 z 1998 roku, s. 106-116)

Bella Lerman urodziła się 20 maja 1917 roku w Płocku. Ukończyła 7-klasową szkołę powszechną dla dzieci żydowskich. Po wybuchu wojny jej rodzina postanowiła przedostać się do Lwowa, gdzie przebywała do wybuchu wojny niemiecko-radzieckiej w 1941 roku. 18 września tego roku gubernator galicyjski Karl Lasch wydał decyzję o utworzeniu dzielnicy żydowskiej (inne źródła podają daty 7 września, 8 października lub 8 listopada). Żydzi mieli przenieść się do getta do 15 grudnia 1941 roku.

Bella Lerman:

W grudniu 1941 roku musieliśmy opuścić nasze mieszkanie, przeprowadziliśmy się do dzielnicy żydowskiej na ulicy Rappaporta 17. W marcu 1942 roku gestapo zrobiło u nas gruntowną rewizję (rewizje takie w tym czasie przeprowadzali oni stale we wszystkich żydowskich mieszkaniach), przewrócili całe mieszkanie do góry nogami, a kobietom kazali skakać do góry z rozkraczonymi nogami i rozpostartymi rękoma pewno sądząc, że w ten sposób znajdą u nas drogocenne ukryte przedmioty.

W marcu 1942 roku miała miejsce akcja deportacyjna w getcie. W jej wyniku około 15 000 osób straciło życie w obozie zagłady w Bełżcu.

Bella Lerman:

W marcu odbyła się pierwsza wielka akcja na Żydów. Moi przybrani rodzice posiadali zaświadczenia, które chroniły przed wysiedleniem. Ja nie miałam niczego, musiałam się ukrywać w piwnicy. Któregoś dnia słyszałam, jak Niemcy przeszukują sąsiednią piwnicę. Postanowiłam wyjść z domu. Tam udawać, że pracuję. Był to szczęśliwy pomysł, gdyż Niemcy zabrali wszystkich ukrywających się w piwnicy, do mieszkania jakoś nie przyszli. Marcowa akcja kosztowała wiele ofiar i trwała około tygodnia.

Kolejna akcja została przeprowadzona 24 czerwca tego roku. Zginęło wówczas od 5000 do 8000 osób.

Bella Lerman:

W czerwcu pewnej środy wybuchła w południe niespodzianie akcja. Nie przeczuwając niczego poszłam na Kleparów po zupę dla nas, gdyż żyliśmy w bardzo ciężkich warunkach. W drodze zatrzymał mnie milicjant ukraiński i zażądał poświadczenia pracy. Moje zaświadczenie jakoś nie przypadło mu do gustu […]. Kiedy legitymował inną kobietę z dzieckiem udało mi się zbiec i to mnie uratowało, gdyż zabrani w tej akcji zostali zabici w obozie janowskim.

W dniach 10-29 sierpnia 1942 roku odbyła się tzw. “Wielka Akcja”.

Bella Lerman:

Akcja wybuchła z 9 na 10 sierpnia 1942 roku. 14 sierpnia przyszli SS-owcy i Ukraińcy do naszego domu. Brat mój nie zdążył już się ukryć. Skrytkę SS-owcy rozbili i znaleźli mnie. SS-owcy zbili mnie pałką i zapędzili na podwórze, było prócz mnie tutaj już kilka osób. Była godzina 7 wieczorem. Zaprowadzili nas na posterunek milicji ukraińskiej. Tam panował zamęt, krzyk, płacz i rozpacz. Załadowali nas na lory tramwajowe i zawieźli do obozu janowskiego. Tam odbywała się segregacja. Matki z małymi dziećmi odstawiono wraz ze starcami, osobno chłopcy od lat 14 i mężczyźni i osobno pracujący. Jakiś Obersturmführer kazał tym, którzy pracują, wylegitymować się. W kieszeni mego płaszcza znalazłam przepustkę uprawniającą do chodzenia po mieście. Kiedy SS-owiec ujrzał stempel firmy Schwartz odstawił mnie z grupą młodych dziewcząt za druty. Były tam już inne młode kobiety. […] Siedziałyśmy i obserwowałyśmy wielotysięczny tłum z tamtej strony drutów. Działy się tam dantejskie sceny. […] Matki podrzucały do nas dzieci, inne znowu kobiety zostawiały dzieci i czołgając się starały przedostać się poprzez druty. Reflektor oświetlał tamtą stronę. Była ciągła strzelanina. Gdy się kto z tamtej strony podniósł natychmiast doń strzelano. Słychać było płacz, jęki rannych, przekleństwa żołnierzy, krzyki. SS-owcy bili pejczami i kolbami. Ciągle przyprowadzano nowych ludzi. […] Na końcu przyszli do nas. Jeszcze raz nas wylegitymowali. Kazali nam ustawić się i milicja żydowska wyprowadziła nas. […] Po powrocie do domu nie zastałam nikogo z rodziny, wszyscy zostali zabrani.

Bella postanowiła uciec z getta, przez dwa tygodnie tułała się po ukraińskich wsiach, potem wróciła do Lwowa. Podczas apelów w fabryce Szwarca, w której pracowała, komendant Fritz Gebauer przeprowadzał selekcje. Ponownie postanowiła uciec z miasta. Przenocowała w polu, potem przez kilka dni ukrywała się w lesie.

Bella Lerman:

Kiedy nie miałam już co do jedzenia udałam się do wioski. Weszłam do jakiejś chałupy i tam przyjęli mnie do roboty, ale po kilku dniach zorientowali się, że jestem Żydówką i musiałam odejść. Ukrywałam się w zbożu. Potem udałam się do wsi Siemianówka. Po drodze zatrzymał mnie jakiś Ukrainiec i chciał mnie zaprowadzić na posterunek. Oddałam mu ostatni grosz i znowu poszłam w zboże. Kiedy głód mi zaczął zbytnio doskwierać udałam się do wsi. Poszłam do księdza. Nakarmił mnie, ale do pracy wziąć nie chciał gdyż bał się o własną skórę. Znowu ukrywałam się w polu. Musiałam znowu udać się na poszukiwanie jedzenia. Przepędzana i szczuta postanowiłam nie iść więcej do wsi. Żywiłam się jarzynami, które zrywałam w polu, kiedy przyszła pora znów musiałam wyjść ze zboża i poszłam w kartofle. […] Podkradłam się do wsi i ukryłam się w jakiejś stodole, w której przesiedziałam 6 tygodni, od czasu do czasu wychodziłam z ukrycia, by pójść do księdza po chleb. Po tym odkryto mnie, musiałam uciec. Byłam bosa i obdarta, a była już późna jesień. I mrozy. Byłam już zupełnie zrezygnowana, a w końcu znalazłam stodołę, w której ukrywałam się przez kilka tygodni. Gospodarz wiedział, zdaje się, że się tam ukrywam, ale milcząco się zgodził. Wiejskie dzieci mnie wytropiły i kiedy do wsi przyszli Niemcy musiałam opuścić wieś. Od jakiejś kobiety dostałam kawałek chleba. Ukryłam się w pustej chacie w polu, lecz okazało się, że w sąsiedztwie mieszkali jacyś ludzie. Wróciłam do wsi. Wartownicy mnie złapali. Byłam pewna, że to już koniec. Zamknęli mnie w jakiejś izbie. Prosiłam, by mnie puścili, zgodzili się pod warunkiem, że opuszczę wieś. Znowu ukryłam się w jakiejś stodole. Tak przemęczyłam się przez całą zimę, z wiosną poszłam z powrotem w pole. Był to już rok 1944. Przetrwałam jakoś tak do wkroczenia Czerwonej Armii.

. . .

“Przerwane życie. Losy płocczanek podczas II wojny światowej i Holokaustu” to cykl tekstów na JewishPlock.eu, w których w dniach 22 lutego – 1 marca 2022 r. przypomnimy historie żydowskich kobiet związanych z Płockiem – tych, które urodziły się w naszym mieście, ale także tych, które były tu tylko na chwilę. Kobiet odważnych, wytrwałych, mądrych, silnych i troskliwych. Kobiet, które walczyły o przetrwanie swoje i najbliższych im osób. Opiekowały się dziećmi, sierotami i osobami starszymi, zdobywały jedzenie, opatrywały rannych, angażowały się w walkę zbrojną. Pracowały ponad siły w nazistowskich obozach pracy przymusowej. Przedstawimy sylwetki i wspomnienia kobiet, które przetrwały Holokaust. Przypomnimy płocczanki, które zginęły w obozach zagłady. Czasami jedynym ich śladem jest dziś pojedynczy zapis w dokumentach archiwalnych…

Projekt realizuje Fundacja Nobiscum w ramach obchodów 81. rocznicy likwidacji płockiego getta.

Jadwiga Graubart

Jadwiga Graubart

Jochewet (Jadwiga) Graubart urodziła się w 1918 roku, była córką Abrama Nusena vel Natana i Chaji z domu Landau. Jej rodzina była jedną z najbardziej szanowanych i znanych rodzin żydowskich w Płocku. Natan Graubart był kupcem zbożowym, właścicielem składu nasion oraz domu przy ulicy Kwiatka […]

Mira Mariensztras

Mira Mariensztras

Mira (Kazimiera) Mariensztras (Mariańska) urodziła się w 1902 roku w Wilnie jako córka Matyldy i Ottona Butkiewiczów. Jej matka była osobą zamożną, posiadała własną stację pociągową, eksportowała drewno z Litwy. Mira była z wykształcenia pianistką – ukończyła Konserwatorium Muzyczne w Warszawie, specjalizowała się w muzyce […]

Ewa Guterman

Ewa Guterman

Ewa Guterman urodziła się w 1908 roku w rodzinie Jakuba i Nechy z Tyszmanów małżonków Alterowicz. Miała kilkoro rodzeństwa: braci Pinkusa, Icka Szlamę, Mojżesza, Eliasza i siostrę Czarnę. Ewa utrzymywała się z krawiectwa, którego nauczyła się na kursach „ORT”-u w Warszawie. W 1933 roku wyszła za mąż za Symchę Gutermana (1903-1944), który po odbyciu służby w piechocie Wojska Polskiego, prowadził w Płocku warsztat trykotarski. Był także jednym ze współzałożycieli płockiego oddziału organizacji Frajhajt, do którego należała również Ewa. W 1935 roku urodził się ich syn Jakub – ich jedyne dziecko, któremu okazywali niezmierzoną miłość. Ewa z mężem i synem mieszkali w parterowym domu u wylotu ulicy Sienkiewicza, tuż przy seminarium duchownym.

Po utworzeniu w Płocku getta Ewa wraz z mężem i synem została wysiedlona do ciasnego mieszkania na trzecim piętrze kamienicy przy ulicy Szerokiej, wówczas noszącej nazwę Breite Strasse. Została deportowana 1 marca 1941 roku, ostatniego dnia likwidacji płockiego getta: tego dnia ubrała swojego synka w kilka warstw bielizny i ubranek, okryła go puchową kołderką, wzięła na ręce i podążyła stromymi schodami na wybrukowaną kocimi łbami ulicę, na której Niemcy gromadzili płockich Żydów: wciśnięci w tłum, poganiani krzykami esesmanów i popychani karabinami, zostali załadowani na wojskową ciężarówkę i wysłani do obozu koncentracyjnego w Działdowie. Po kilku dniach wpędzono ich do wagonów i wysłano na południowy wschód do Generalnej Guberni, następnie do różnych miejscowości w okolicach Kielc.

Ewie i Symsze z Jakubem udało się znaleźć schronienie w Ostrowcu, gdzie udostępnił im mieszkanie Polak – Stanisław Szcześniak. Nie tylko zaprzyjaźnił się z dwójką płocczan, ale zdobył też kopię metryki swojej kuzynki – Władysławy Dudy, aby Ewa na tej podstawie mogła oficjalnie wyrobić sobie kennkartę. Dokumenty wyrobiono także dla Symchy, który przybrał nazwisko Pawłowski oraz dla Jakuba, który stał się Stanisławem Dudą. Krótko przed likwidacją getta w Ostrowcu, Gutermanowie przeprowadzili się na przedmieściach, do dzielnicy małych domków, oddzielonej od miasta bagnami. Przytrafiło im się wówczas nieszczęście – Ewa zgubiła kennkartę. Przez kilka dni, od świtu do nocy, chodziła po pobliskich bagniskach, tłumiąc w sobie rozpacz i próbują odnaleźć zgubiony dokument. Szczęśliwym trafem dokument został odnaleziony i zwrócony właścicielce.

Podczas II wojny światowej Gutermanowie przebywali też w Żyrardowie, gdzie Ewa podjęła się niebezpiecznego zadania zarobkowania – szmuglowała żywność. Była osobą wytrzymałą i zaradną, ale też piękną kobietą o aryjskiej urodzie, doskonale władającą językiem polskim, a tym samym niewzbudzającą podejrzeń. Kierowała nią chęć życia i przede wszystkim wielka miłość do jedynego syna – o ocalenie jego życia bezustannie walczyła wraz z mężem.

W 1943 roku Gutermanowie znaleźli się w Warszawie. Nie mieszkali jednak razem, Symcha pracował w warsztacie trykotarskim sióstr Mariawitek, widywali się od czasu do czasu. Ewa z Jakubem mieszkała na czwartym piętrze kamienicy przy ulicy Żelaznej.

Któregoś dnia u zbiegu dwóch ulic w centrum Warszawy zaczepił ją młody, pijany mężczyzna. Ochrypłym głosem oznajmił, że jest „parszywą Żydówką” i zażądał pieniędzy. Instynktownie zwróciła się do stojącego w pobliżu policjanta. Wytłumaczyła, że została napadnięta i obrażona, stwierdziła, że warto sprawdzić, czy człowiek ten nie jest zbiegłym Żydem. Policjant zaprowadził ich na komisariat. Po jakimś czasie usłyszała zbawienne słowa: „Pani jest wolna, proszę pani”.

Wraz z mężem podjęła decyzję o umieszczeniu Jakuba u rodziny jednej z sióstr Mariawitek w miejscowości Wygoda koło Łowicza. Chłopiec pracował do końca wojny jako pastuszek w pobliskiej wsi Zawady.

Podczas powstania warszawskiego Ewa ukrywała się z innymi lokatorami kamienicy przy ulicy Żelaznej w piwnicy. Budynek w wyniku bombardowania został całkowicie zniszczony, z wyjątkiem głębokich piwnic. Codziennie ktoś wymykał się z kryjówki, aby wśród zburzonych domów znaleźć coś do jedzenia. Z jednej z takich wypraw Ewa zachowała dla synka niespodziankę – butelkę jabłkowego wina.

Ponowne spotkanie z Ewą we wzruszający sposób opisuje Jej syn Jakub w przedmowie do książki „Kartki z pożogi”:

„Pewnego dnia o zachodzie słońca wracałem po pracy do domu. Ubrany byłem w szorstką lnianą koszulę i oberwane portki. Szedłem boso po kłującym rżysku, poganiałem powolne, opasłe krowy i śpiewałem na cały głos. Nagle po drugiej stronie rzeczki zauważyłem jakąś kobietę. Ubrana była jak mieszczanka w szary kostium. Siedziała w głębokiej trawie, tyłem do mnie. Serce zaczęło mi bić mocniej i szybciej. Gdy zbliżyłem się do kobiety, widziałem wyraźnie jak jej plecy drżą. To była moja mama. Rzuciłem się w jej ramiona i szlochałem razem z nią. Nie mogłem wykrztusić ani słowa…”.

Ewa pozostała z synkiem na wsi do wiosny 1945 roku. Wróciła następnie do Płocka, gdzie wyszła za mąż za Szlomo Chaima Grzebienia (Symcha Guterman poległ w powstaniu warszawskim 1 sierpnia 1944 roku). W latach 1945-1949 była członkinią zarządu Komitetu Żydowskiego w Płocku. W 1950 roku wyemigrowała z mężem i synem do Izraela. Zmarła 25 października 1957 roku w Kiriat Mockin.

(tekst opracowany na podstawie książki “Kartki z pożogi” Symchy Gutermana)

. . .

“Przerwane życie. Losy płocczanek podczas II wojny światowej i Holokaustu” to cykl tekstów na JewishPlock.eu, w których w dniach 22 lutego – 1 marca 2022 r. przypomnimy historie żydowskich kobiet związanych z Płockiem – tych, które urodziły się w naszym mieście, ale także tych, które były tu tylko na chwilę. Kobiet odważnych, wytrwałych, mądrych, silnych i troskliwych. Kobiet, które walczyły o przetrwanie swoje i najbliższych im osób. Opiekowały się dziećmi, sierotami i osobami starszymi, zdobywały jedzenie, opatrywały rannych, angażowały się w walkę zbrojną. Pracowały ponad siły w nazistowskich obozach pracy przymusowej. Przedstawimy sylwetki i wspomnienia kobiet, które przetrwały Holokaust. Przypomnimy płocczanki, które zginęły w obozach zagłady. Czasami jedynym ich śladem jest dziś pojedynczy zapis w dokumentach archiwalnych…

Projekt realizuje Fundacja Nobiscum w ramach obchodów 81. rocznicy likwidacji płockiego getta.

Łucja Weinles i Irena Themerson-Miller

Łucja Weinles i Irena Themerson-Miller

Łucja Weinles z domu Kaufman urodziła się w 1874 roku we wsi Pawłowo, która wówczas należała do jej dziadka Wolfa Kaufmana. Była córką Hindy ze znanej w Płocku rodziny Kirsztejnów oraz Moszka Arona Kaufmana, który pochodził z Lipna, a zawodowo zajmował się handlem. Łucja miała […]


error: