Tag: Żydzi mazowieccy

Natan Graubart

Natan Graubart

13 maja 1886 roku urodził się w Płocku Natan Graubart – przewodniczący komitetu szkoły religijnej Talmud-Tora, kupiec, właściciel składu nasion oraz prezes Banku Pożyczkowego Spółdzielczego w Płocku z o. o. z siedzibą przy Tumskiej 9. Natan Graubart pełnił także funkcję skarbnika oddziału Towarzystwa Popierania Pracy […]

Chiel Bieżuński

Chiel Bieżuński

Chiel (Jechiel) Majer Bieżuński (ur. 1888 w Płocku), nauczyciel, syn Natana i Gitli z domu Gombiner. Był absolwentem gimnazjum gubernialnego w Płocku, następnie kontynuował prywatną edukację w klasach średnich. Ukończył Warszawską Szkołę Gimnastyki Szwedzkiej i Masażu Heleny Kuczalskiej oraz szkołę pływania Majewskiego na warszawskiej Pradze. […]

Kwiatka 25 – Dom Rabina

Kwiatka 25 – Dom Rabina

15 października 1821 roku Józef Jakub Kreyzler alias Josek Sokół i Gerszon Lewin Gradel alias Mintz zawarli kontrakty wieczystej dzierżawy placów oznaczonych numerami 68 (plac miejski prętów 20 kwadratowych miary magdeburskiej, z czynszem rocznym w wysokości 1 złoty i 2 grosze) oraz 69 (plac miejski prętów 20 kwadratowych miary magdeburskiej, z czynszem rocznym w wysokości 1 złoty i 2 grosze) z Urzędem Municypalnym Miasta Płocka. Na placu przed 1827 rokiem wspólnymi siłami wystawili budynek mieszkalny. Był to dom w mur pruski, o jednym górnym piętrze, dachówką kryty, długości łokci 20, szerokości łokci 12, wysokości łokci 6¼, narożnie przy ulicy Jerozolimskiej i Nowej sytuowany, którego rozkład wewnętrzny był następujący: na dole z ulicy Jerozolimskiej z sieni po prawej i lewej ręce była izba, sklep z izbą oraz kuchnia (mieszkał tu wyrobnik Marek Bromirz, opłacający najmu rocznego 126 złotych i Lewek Abraham, płacący 180 złotych rocznego najmu); pod tym mieszkaniem była suterena, w której mieszkał Michał Mięter, płacąc 90 złotych rocznego najmu. Na pierwszym piętrze z sieni po prawej ręce była izba i alkierz, które zajmował Lewin Goldszyd. Po lewej ręce od ulicy Nowej była izba z komorą, na poddaszu zaś jedna izba z trzema schowaniami. Przy domu nie było podwórza.

Zarówno Josek Sokół (ok. 1777–1844), jak i Gerszon Lewin Mintz (ok. 1769–1839) byli z zawodu krawcami.

Dnia 27 kwietnia/9 maja 1835 roku Urząd Municypalny Miasta Płocka wydał zgodę Gerszonowi Lewinowi na sprzedaż nieruchomości pod numerem 69 jego synowi Lewinowi Mintzowi. Kontrakt został zawarty dnia 6/18 maja 1835 roku.

Na skutek kontraktu kupna sprzedaży z 1/13 czerwca i protokołu regulacji z 4/16 czerwca 1843 roku, właścicielami nieruchomości oznaczonej numerem 68 zostali Chana Sura i Lewin małżonkowie Goldszyd, Szajna Chaja i Szulim małżonkowie Kurant oraz Abraham Szmul Sokół.

Na mocy protokołu regulacji hipoteki z dnia 4/16 czerwca 1843 roku założono oddzielne księgi hipoteczne dla nieruchomości oznaczonych numerami 68 i 69.

Lewin Goldszyd i Szulim Kurant nabyli następnie 1/3 część tej nieruchomości od Abrahama Szmula Sokoła za 1200 złotych na mocy kontraktu kupna sprzedaży z dnia 8/20 sierpnia 1844 roku. W tym samym roku Lewin Goldszyd wraz ze swoją małżonką Chaną Surą przeznaczyli córce Szai Esterze i jej przyszłemu mężowi – Symsze Szrejberowi z nieruchomości swojej jedną kramicę od frontu ulicy Jerozolimskiej, będącą dawniej w zastawnym posiadaniu Altera Abrahama, na okres 12 lat.

Na mocy kontraktu z dnia 24 lipca/5 sierpnia 1853 roku połowę nieruchomości od Szajny i Szulima Kurantów kupił za kwotę 3600 złotych Icek Karasek (ur. 1819; syn Mordki i Liby Karasków). Icek Karasek nabył następnie połowę nieruchomości z dwoma kramicami od Chany Sury z Sokołów i Lewina Golszydów za sumę 9350 złotych na mocy kontraktu kupna sprzedaży z dnia 25 września/7 października 1853 roku. 11/23 lutego 1854 roku Karasek kupił nieruchomość numer 69 od Lewina Gerszona Mintza.

W 1857 roku Icek Karasek rozebrał stare, grożące zawaleniem budowle stojące na jego placu, a w 1860 roku wzniósł nowy dom murowany. Był to dom mieszkalny, murowany z cegły palonej na wapno, o parterze i dwóch piętrach, z suterenami pod połową domu, kryty dachówką, długości stóp rosyjskich 54, szerokości 34, wysokości stóp 36. Wartość zabudowań łącznie z placem oszacowano na 83 898 złotych i 22 grosze.

Lokalizacja budynku na rogu ulicy Szerokiej i Jerozolimskiej pozwoliła na zaprojektowanie dwóch elewacji, przy czym elewacja od ulicy Jerozolimskiej przejęła funkcję głównej. Charakterystyczne dla tego budynku, zwanego dziś Domem Rabina, są półkoliste arkady otworów parteru oraz piętro wzbogacone trójkątnymi naczółkami.

W swoim domu na rogu ulicy Jerozolimskiej i Szerokiej Icek Karasek prowadził firmę – skład żelaza i narzędzi rolniczych (pozwolenie na handel żelazny otrzymał dnia 12/24 października 1843 roku), w którym, według reklamy zamieszczonej na łamach „Kalendarza Płockiego na rok przestępny 1876”, można było nabyć m. in. młockarnie i maneże z różnych fabryk krajowych i zagranicznych, sieczkarnie, szrutowniki i szarpacze, wialnie bostońskie, drapacze pruskie, pługi wrzesińskie, brony czeskie czy ekstyrpatory.

Na mocy protokołu z dnia 7/19 sierpnia 1861 roku, nastąpiło połączenie nieruchomości numer 68 i 69 w jedną księgę hipoteczną. W roku 1885 nieruchomość tę nabyła Ewa Irina Stefania Fijałkowska za sumę 4815 rubli.

Kolejnym właścicielem był handlarz Ber Taub (ur. 1860), syn handlarza Izraela Icka i Nychy Fajgi, który kupił ją za sumę 4900 rubli na mocy kontraktu z dnia 25 kwietnia/7 maja 1897 roku. Od Tauba nieruchomość kupili Majer i Chasza małżonkowie Frenkiel za cenę 41 000 marek i 5000 rubli na mocy kontraktu kupna sprzedaży z dnia 18 lipca 1919 roku.

W roku 1931 przy ulicy Szerokiej pod numerem 25 mieszkało 29 osób. W ośmiu lokalach mieszkali wraz z rodzinami: Gołda Nordenberg, Pinkus Zylber, Ruda Brana Rogonowicz, Ber Taub, Szajndla Bursztyn, Jakób Nagiel, Majer Frenkiel, Ruchla Szeraszew, Zelman Libson, Stanisław Ciesielski i Wiktor Modelski.

Przy ulicy Szerokiej 25 przed wojną zarejestrowane były firmy Dawida Jesiona – handel słodyczami, Bera Ciechanowskiego – sklep z obuwiem, Jakuba Płockiera – czapnik, Pinkusa Zylbera – handel materiałami łokciowymi, Mordki Moszkowicza – sklep z ubraniami oraz Icka Kronenberga – sklep galanteryjny.

Bibliografia: Nowak-Dąbrowska G., Okno na Kwiatka. Ulica Józefa Kwiatka w Płocku od początku XIX wieku do 1939 roku – ludzie i zabudowa, Płock 2019

Rodzina Holcenbecher

Rodzina Holcenbecher

Zainteresowałem się historią mojej rodziny dopiero w momencie, gdy daleki kuzyn podarował mi nieco nieaktualne, niechlujne, zwinięte w rulon drzewo genealogiczne. Byłem na tym drzewie jednym z pobocznych wpisów. Ale jednocześnie było na nim tak wiele informacji – zabrałem się więc za jego aktualizację i […]

Ilana Szlachter i Bella Lerman

Ilana Szlachter i Bella Lerman

Chaja Sura (Ilana) Szlachter urodziła się 29 sierpnia 1918 roku. W rodzinnym domu mówiono po polsku i po żydowsku. Jej matka Estera pochodziła z oddalonej o 20 kilometrów od Płocka wsi. Była piękną kobietą o kruczoczarnych włosach i migdałowych oczach – nazywano ją „piękną Ester”. […]

Hanka Borensztejn

Hanka Borensztejn

Hanka Borensztejn urodziła się 11 maja 1920 roku w Płocku. Jej ojciec – Kos Borensztejn, syn Chaima Mortki i Nechamy z domu Koral, pochodził z Płońska. Matka Hanki miała na imię Estera – była córką Dawida Tewela i Sury małżonków Cylich. Po jej śmierci w roku 1928, Kos Borensztejn ożenił się ponownie z Esterą Ruchlą Głogowską z domu Minc (w 1931 roku). Hanka należała do młodzieżowej organizacji syjonistycznej Akiba. Przed wojną pracowała jako biuralistka. W czasie okupacji zajmowała się szmuglem żywności.

Hanka Borensztejn:

Latem 1939 roku wszyscy mówili o nieuniknionej wojnie. Zaopatrywano się w gazowe maseczki, w produkty żywnościowe, przypominano sobie ciężki los Żydów niemieckich, ale nikt, nikt nie mógł przewidzieć strasznych konsekwencji drugiej wojny światowej, ani tej bezcelowej, nieludzkiej zagłady przeszło trzech milionów Żydów europejskich. W Płocku tego lata atmosfera była przygnębiająca. Co robić nikt nie wiedział i gdy tylko radio przyniosło nieszczęsną nowinę o ataku niemieckim, mrowisko ludzkie zalało drogi i dróżki w różnych kierunkach, aby tylko uciec. Gdzie? Do kogo? Pierwsi żołnierze niemieccy wkroczyli do na wpół opustoszałego miasta. Na pozór nic drastycznego nie było widać i powoli uciekinierzy zaczęli powracać, przynosząc nowiny o pierwszych ofiarach nieszczęsnej wędrówki. Wtedy słyszałam, jak deszcz kul z karabinów samolotowych siekał bezbronnych obywateli na otwartych drogach, burzone domy grzebały żywcem ludzi i w ogólnym chaosie wiele tragedii powstało po to tylko, aby wkrótce o nich zapomnieć wobec większych i straszniejszych, które z czasem nastąpiły.

Kos Borenstein mieszkał na Nowym Rynku, miał hurtowy skład towarów włókienniczych. W chwili wybuchu wojny był w podeszłym wieku, nie chciał opuścić mieszkania i nie dał się unieść ogólnej histerii. Jego postawa powstrzymała również Hankę od bezcelowej wędrówki. Dwie starsze siostry Hanki (obie z zawodu pielęgniarki) Stefa i Róża oraz brat Wolf przebywali w Warszawie. Po pewnym czasie Hanka dowiedziała się, że Niemcy dają przepustki na opuszczenie miasta. Stanęła w długiej kolejce czekając na upragnioną przepustkę. Urzędnik usłyszawszy jej nazwisko od razu odmówił – Żydom nie wolno było wędrować. To było jej pierwsze spotkanie z Niemcami. Dowiedziała się wówczas, że nie wolno jej pokazać światu zewnętrznemu, że jest Żydówką. Normalna komunikacja z Warszawą była przerwana. Most był uszkodzony, nie kursowały statki i autobusy. Niepokój o rodzeństwo nie dawał Hance spokoju. Pewnego dnia wyszła na rynek i zobaczyła młodego chłopa. Zapytała, czy za dobrą zapłatą zabrałby ją razem z koleżanką (Felą Wolrat) do Warszawy. Chłopak zgodził się, wzięła trochę żywności, worki z chlebem i pojechała. W Warszawie woźnica zajechał na jedno z podwórek, nie chciał kontynuować podróży po mieście w poszukiwaniu bliskich Hanki. Jej przedsiębiorczość nie dała jednak za wygraną – znalazła wózek na dwóch kółkach od jarzyn, przerobiła go na rikszę i tak zajechała na ulicę Zielną, gdzie znalazła swoje siostry.

Hanka Borensztejn:

Teraz nastąpiło nieoczekiwane zjawisko, które pchnęło mnie na nową drogę kariery handlu i szmuglu wojennego. Chleb, za który płaciłam 20 groszy w Płocku został rozchwytany po 5 złotych, tak samo cukier, mąka i inne produkty. Zebrawszy trochę pieniędzy wróciłam do Płocka, po to aby natychmiast wrócić z dużo większym zapasem.

Zimą wciąż wędrowała między Płockiem a Warszawą. Gdy jeden z transportów z mąką i cukrem został zatrzymany i skonfiskowany przez żandarmów niemieckich, Hanka wykupiła się za kawałek masła i wróciła do Warszawy. Zatrzymała się u swoich polskich przyjaciół, dwóch sióstr, które mieszkały w Płocku przed wojną. Wraz z Hanią i Stasią oraz ich ojcem kontynuowała szmugiel. Kiedy zamieszkała z siostrami w żeńskim internacie, postanowiła przewieźć osobiste rzeczy z domu.

Hanka Borensztejn:

Kursowały już wtedy statki, ale bilet można było otrzymać po okazaniu osobistej legitymacji. Ja nie miałam żadnego dowodu, więc liczyłam tylko na to, że Hania dostanie bilet dla mnie również. W międzyczasie, gdy byłam sama w kabinie, nastąpiła rewizja niemiecka i żądano dowodów. Ja oczywiście nie mogłam nic pokazać, więc zabrano mnie do Gestapo, które mieściło się w budynku szkoły Rościszewskiej. Wzięłam ze sobą tylko walizkę z rzeczami osobistymi, a raczej żołnierz ją zabrał. Gdy przestąpiłam próg pokoju, okropny widok sprawiedliwości niemieckiej przesunął się przed moimi oczyma. Obszerna sala wypełniona cywilną ludnością, pośrodku biurko, gestapowiec ze szpicrutą i tłumacz. Ludzie z podniesionymi rękoma byli zwróceni twarzą do ściany i po kolei byli wzywani do biurka na przesłuchanie. Gdy gestapowiec mnie zauważył i zapytał się, co ja tu robię, zrobiłam niewinną minę i odpowiedziałam tym samym pytaniem – ja chcę wiedzieć, po co mnie tu przyprowadzono. To go zbiło z tropu, podał mi krzesło i kazał zaczekać na kolegę, który mnie zaaresztował. Po kilku chwilach zostałam wezwana do drugiego pokoju. Tam był tłumacz, gestapowiec i… moja otwarta walizka pełna ubrań i książek w języku francuskim, angielskim, niemieckim i łacińskim. Pytania zaczęły się sypać szybkie i krótkie – dziwny spokój mnie opanował i umysł pracował z wyrafinowaną precyzją. Nazwisko, wiek, adres, zawód, rodzice – wszystko wychodziło z moich ust chłodno, logicznie i bez namysłu. Gestapowiec rzucał się po pokoju jak dzikie zwierzę, nie chciał wierzyć, ale mój zimny spokój go przekonał. Dowiedziałam się od tłumacza, że jestem oskarżona o szpiegostwo (moje książki), ale mam szczęście i dostanę przepustkę do miejsca zamieszkania. Tak się też stało. Z wielką ulgą zebrałam manatki i czym prędzej się wyniosłam szczęśliwa z otrzymania tak ważnej przepustki. Tym razem postanowiłam jechać koleją i w swej naiwności nie mogłam przewidzieć, ile jeszcze zmartwień ta przepustka mi przyniesie. W Kutnie była granica i trzeba było kupić drugi bilet. Nie chciano sprzedać mi biletu i gdy wreszcie po długich przemowach i staraniach uzyskałam go, musiałam i tak wyjść z pociągu, bo rewizja niemiecka nie chciała uznać ważności przepustki z Gestapo. O ironio losu – tym razem żądano przepustki od burmistrza. Zrozpaczona stanęłam przed pociągiem i zaczęłam się zastanawiać, co dalej robić. W tym momencie nadszedł oficer niemiecki i dowiedziawszy się o mojej przygodzie kazał mi wsiąść z powrotem do pociągu, jak tylko rewizja przejdzie. Tak też zrobiłam i bez dalszych przygód dobrnęłam do Warszawy…

Hanka Borensztejn przeżyła II wojnę światową na aryjskich papierach.

(wspomnienia Hanki Borensztejn w zbiorach Yad Vashem)

. . .

“Przerwane życie. Losy płocczanek podczas II wojny światowej i Holokaustu” to cykl tekstów na JewishPlock.eu, w których w dniach 22 lutego – 1 marca 2022 r. przypomnimy historie żydowskich kobiet związanych z Płockiem – tych, które urodziły się w naszym mieście, ale także tych, które były tu tylko na chwilę. Kobiet odważnych, wytrwałych, mądrych, silnych i troskliwych. Kobiet, które walczyły o przetrwanie swoje i najbliższych im osób. Opiekowały się dziećmi, sierotami i osobami starszymi, zdobywały jedzenie, opatrywały rannych, angażowały się w walkę zbrojną. Pracowały ponad siły w nazistowskich obozach pracy przymusowej. Przedstawimy sylwetki i wspomnienia kobiet, które przetrwały Holokaust. Przypomnimy płocczanki, które zginęły w obozach zagłady. Czasami jedynym ich śladem jest dziś pojedynczy zapis w dokumentach archiwalnych…

Projekt realizuje Fundacja Nobiscum w ramach obchodów 81. rocznicy likwidacji płockiego getta.

Jadwiga Graubart

Jadwiga Graubart

Jochewet (Jadwiga) Graubart urodziła się w 1918 roku, była córką Abrama Nusena vel Natana i Chaji z domu Landau. Jej rodzina była jedną z najbardziej szanowanych i znanych rodzin żydowskich w Płocku. Natan Graubart był kupcem zbożowym, właścicielem składu nasion oraz domu przy ulicy Kwiatka […]

Mira Mariensztras

Mira Mariensztras

Mira (Kazimiera) Mariensztras (Mariańska) urodziła się w 1902 roku w Wilnie jako córka Matyldy i Ottona Butkiewiczów. Jej matka była osobą zamożną, posiadała własną stację pociągową, eksportowała drewno z Litwy. Mira była z wykształcenia pianistką – ukończyła Konserwatorium Muzyczne w Warszawie, specjalizowała się w muzyce […]

Ewa Guterman

Ewa Guterman

Ewa Guterman urodziła się w 1908 roku w rodzinie Jakuba i Nechy z Tyszmanów małżonków Alterowicz. Miała kilkoro rodzeństwa: braci Pinkusa, Icka Szlamę, Mojżesza, Eliasza i siostrę Czarnę. Ewa utrzymywała się z krawiectwa, którego nauczyła się na kursach „ORT”-u w Warszawie. W 1933 roku wyszła za mąż za Symchę Gutermana (1903-1944), który po odbyciu służby w piechocie Wojska Polskiego, prowadził w Płocku warsztat trykotarski. Był także jednym ze współzałożycieli płockiego oddziału organizacji Frajhajt, do którego należała również Ewa. W 1935 roku urodził się ich syn Jakub – ich jedyne dziecko, któremu okazywali niezmierzoną miłość. Ewa z mężem i synem mieszkali w parterowym domu u wylotu ulicy Sienkiewicza, tuż przy seminarium duchownym.

Po utworzeniu w Płocku getta Ewa wraz z mężem i synem została wysiedlona do ciasnego mieszkania na trzecim piętrze kamienicy przy ulicy Szerokiej, wówczas noszącej nazwę Breite Strasse. Została deportowana 1 marca 1941 roku, ostatniego dnia likwidacji płockiego getta: tego dnia ubrała swojego synka w kilka warstw bielizny i ubranek, okryła go puchową kołderką, wzięła na ręce i podążyła stromymi schodami na wybrukowaną kocimi łbami ulicę, na której Niemcy gromadzili płockich Żydów: wciśnięci w tłum, poganiani krzykami esesmanów i popychani karabinami, zostali załadowani na wojskową ciężarówkę i wysłani do obozu koncentracyjnego w Działdowie. Po kilku dniach wpędzono ich do wagonów i wysłano na południowy wschód do Generalnej Guberni, następnie do różnych miejscowości w okolicach Kielc.

Ewie i Symsze z Jakubem udało się znaleźć schronienie w Ostrowcu, gdzie udostępnił im mieszkanie Polak – Stanisław Szcześniak. Nie tylko zaprzyjaźnił się z dwójką płocczan, ale zdobył też kopię metryki swojej kuzynki – Władysławy Dudy, aby Ewa na tej podstawie mogła oficjalnie wyrobić sobie kennkartę. Dokumenty wyrobiono także dla Symchy, który przybrał nazwisko Pawłowski oraz dla Jakuba, który stał się Stanisławem Dudą. Krótko przed likwidacją getta w Ostrowcu, Gutermanowie przeprowadzili się na przedmieściach, do dzielnicy małych domków, oddzielonej od miasta bagnami. Przytrafiło im się wówczas nieszczęście – Ewa zgubiła kennkartę. Przez kilka dni, od świtu do nocy, chodziła po pobliskich bagniskach, tłumiąc w sobie rozpacz i próbują odnaleźć zgubiony dokument. Szczęśliwym trafem dokument został odnaleziony i zwrócony właścicielce.

Podczas II wojny światowej Gutermanowie przebywali też w Żyrardowie, gdzie Ewa podjęła się niebezpiecznego zadania zarobkowania – szmuglowała żywność. Była osobą wytrzymałą i zaradną, ale też piękną kobietą o aryjskiej urodzie, doskonale władającą językiem polskim, a tym samym niewzbudzającą podejrzeń. Kierowała nią chęć życia i przede wszystkim wielka miłość do jedynego syna – o ocalenie jego życia bezustannie walczyła wraz z mężem.

W 1943 roku Gutermanowie znaleźli się w Warszawie. Nie mieszkali jednak razem, Symcha pracował w warsztacie trykotarskim sióstr Mariawitek, widywali się od czasu do czasu. Ewa z Jakubem mieszkała na czwartym piętrze kamienicy przy ulicy Żelaznej.

Któregoś dnia u zbiegu dwóch ulic w centrum Warszawy zaczepił ją młody, pijany mężczyzna. Ochrypłym głosem oznajmił, że jest „parszywą Żydówką” i zażądał pieniędzy. Instynktownie zwróciła się do stojącego w pobliżu policjanta. Wytłumaczyła, że została napadnięta i obrażona, stwierdziła, że warto sprawdzić, czy człowiek ten nie jest zbiegłym Żydem. Policjant zaprowadził ich na komisariat. Po jakimś czasie usłyszała zbawienne słowa: „Pani jest wolna, proszę pani”.

Wraz z mężem podjęła decyzję o umieszczeniu Jakuba u rodziny jednej z sióstr Mariawitek w miejscowości Wygoda koło Łowicza. Chłopiec pracował do końca wojny jako pastuszek w pobliskiej wsi Zawady.

Podczas powstania warszawskiego Ewa ukrywała się z innymi lokatorami kamienicy przy ulicy Żelaznej w piwnicy. Budynek w wyniku bombardowania został całkowicie zniszczony, z wyjątkiem głębokich piwnic. Codziennie ktoś wymykał się z kryjówki, aby wśród zburzonych domów znaleźć coś do jedzenia. Z jednej z takich wypraw Ewa zachowała dla synka niespodziankę – butelkę jabłkowego wina.

Ponowne spotkanie z Ewą we wzruszający sposób opisuje Jej syn Jakub w przedmowie do książki „Kartki z pożogi”:

„Pewnego dnia o zachodzie słońca wracałem po pracy do domu. Ubrany byłem w szorstką lnianą koszulę i oberwane portki. Szedłem boso po kłującym rżysku, poganiałem powolne, opasłe krowy i śpiewałem na cały głos. Nagle po drugiej stronie rzeczki zauważyłem jakąś kobietę. Ubrana była jak mieszczanka w szary kostium. Siedziała w głębokiej trawie, tyłem do mnie. Serce zaczęło mi bić mocniej i szybciej. Gdy zbliżyłem się do kobiety, widziałem wyraźnie jak jej plecy drżą. To była moja mama. Rzuciłem się w jej ramiona i szlochałem razem z nią. Nie mogłem wykrztusić ani słowa…”.

Ewa pozostała z synkiem na wsi do wiosny 1945 roku. Wróciła następnie do Płocka, gdzie wyszła za mąż za Szlomo Chaima Grzebienia (Symcha Guterman poległ w powstaniu warszawskim 1 sierpnia 1944 roku). W latach 1945-1949 była członkinią zarządu Komitetu Żydowskiego w Płocku. W 1950 roku wyemigrowała z mężem i synem do Izraela. Zmarła 25 października 1957 roku w Kiriat Mockin.

(tekst opracowany na podstawie książki “Kartki z pożogi” Symchy Gutermana)

. . .

“Przerwane życie. Losy płocczanek podczas II wojny światowej i Holokaustu” to cykl tekstów na JewishPlock.eu, w których w dniach 22 lutego – 1 marca 2022 r. przypomnimy historie żydowskich kobiet związanych z Płockiem – tych, które urodziły się w naszym mieście, ale także tych, które były tu tylko na chwilę. Kobiet odważnych, wytrwałych, mądrych, silnych i troskliwych. Kobiet, które walczyły o przetrwanie swoje i najbliższych im osób. Opiekowały się dziećmi, sierotami i osobami starszymi, zdobywały jedzenie, opatrywały rannych, angażowały się w walkę zbrojną. Pracowały ponad siły w nazistowskich obozach pracy przymusowej. Przedstawimy sylwetki i wspomnienia kobiet, które przetrwały Holokaust. Przypomnimy płocczanki, które zginęły w obozach zagłady. Czasami jedynym ich śladem jest dziś pojedynczy zapis w dokumentach archiwalnych…

Projekt realizuje Fundacja Nobiscum w ramach obchodów 81. rocznicy likwidacji płockiego getta.

Eda (Estera) Zylbersztajn

Eda (Estera) Zylbersztajn

Eda (Estera) Zylbersztajn urodziła się w 1916 roku w Warszawie, jako córka Jakuba i Frajdy z domu Najman. Jej ojciec pochodził z Lublina, był stolarzem. Frajda, córka Abrama i Pesi, przyszła na świat w Śniatyniu. Eda miała czworo rodzeństwa: braci Ajzyka (Adka) i Szlomo (Stefana) […]


error: