Tag: jewishplock.eu

Cyrla (Czesława) Graubart

Cyrla (Czesława) Graubart

Cyrla (Czesława) Graubart urodziła się 29 marca 1894 roku, jako córka Szoela i Sury Marii z domu Fabjan małżonków Bruzdów. W 1911 roku ukończyła 7-klasowe gimnazjum rządowe w Warszawie. W grudniu tego roku po złożeniu egzaminu zawodowego otrzymała świadectwo “domowej nauczycielki”. W styczniu 1913 roku, […]

Natan Graubart

Natan Graubart

13 maja 1886 roku urodził się w Płocku Natan Graubart – przewodniczący komitetu szkoły religijnej Talmud-Tora, kupiec, właściciel składu nasion oraz prezes Banku Pożyczkowego Spółdzielczego w Płocku z o. o. z siedzibą przy Tumskiej 9. Natan Graubart pełnił także funkcję skarbnika oddziału Towarzystwa Popierania Pracy […]

Chiel Bieżuński

Chiel Bieżuński

Chiel (Jechiel) Majer Bieżuński (ur. 1888 w Płocku), nauczyciel, syn Natana i Gitli z domu Gombiner. Był absolwentem gimnazjum gubernialnego w Płocku, następnie kontynuował prywatną edukację w klasach średnich. Ukończył Warszawską Szkołę Gimnastyki Szwedzkiej i Masażu Heleny Kuczalskiej oraz szkołę pływania Majewskiego na warszawskiej Pradze. Przez pewien czas prowadził kursy gimnastyki w jednej z warszawskich szkół. W 1920 roku, podczas inwazji bolszewickiej, zgłosił się na ochotnika do Wojska Polskiego. Od 1921 roku był nauczycielem gimnastyki w 7-klasowej szkole powszechnej dla dzieci żydowskich w Płocku, następnie w szkole podstawowej w Wyszogrodzie. W lipcu 1925 roku ukończył kurs fizyki i matematyki w Aleksandrowie Kujawskim, w 1932 roku kurs harcerski, a następnie letnie kursy wychowania fizycznego. Przeszedł na emeryturę w 1938 roku.

Rodzina Holcenbecher

Rodzina Holcenbecher

Zainteresowałem się historią mojej rodziny dopiero w momencie, gdy daleki kuzyn podarował mi nieco nieaktualne, niechlujne, zwinięte w rulon drzewo genealogiczne. Byłem na tym drzewie jednym z pobocznych wpisów. Ale jednocześnie było na nim tak wiele informacji – zabrałem się więc za jego aktualizację i […]

Ilana Szlachter i Bella Lerman

Ilana Szlachter i Bella Lerman

Chaja Sura (Ilana) Szlachter urodziła się 29 sierpnia 1918 roku. W rodzinnym domu mówiono po polsku i po żydowsku. Jej matka Estera pochodziła z oddalonej o 20 kilometrów od Płocka wsi. Była piękną kobietą o kruczoczarnych włosach i migdałowych oczach – nazywano ją „piękną Ester”. […]

Hanka Borensztejn

Hanka Borensztejn

Hanka Borensztejn urodziła się 11 maja 1920 roku w Płocku. Jej ojciec – Kos Borensztejn, syn Chaima Mortki i Nechamy z domu Koral, pochodził z Płońska. Matka Hanki miała na imię Estera – była córką Dawida Tewela i Sury małżonków Cylich. Po jej śmierci w roku 1928, Kos Borensztejn ożenił się ponownie z Esterą Ruchlą Głogowską z domu Minc (w 1931 roku). Hanka należała do młodzieżowej organizacji syjonistycznej Akiba. Przed wojną pracowała jako biuralistka. W czasie okupacji zajmowała się szmuglem żywności.

Hanka Borensztejn:

Latem 1939 roku wszyscy mówili o nieuniknionej wojnie. Zaopatrywano się w gazowe maseczki, w produkty żywnościowe, przypominano sobie ciężki los Żydów niemieckich, ale nikt, nikt nie mógł przewidzieć strasznych konsekwencji drugiej wojny światowej, ani tej bezcelowej, nieludzkiej zagłady przeszło trzech milionów Żydów europejskich. W Płocku tego lata atmosfera była przygnębiająca. Co robić nikt nie wiedział i gdy tylko radio przyniosło nieszczęsną nowinę o ataku niemieckim, mrowisko ludzkie zalało drogi i dróżki w różnych kierunkach, aby tylko uciec. Gdzie? Do kogo? Pierwsi żołnierze niemieccy wkroczyli do na wpół opustoszałego miasta. Na pozór nic drastycznego nie było widać i powoli uciekinierzy zaczęli powracać, przynosząc nowiny o pierwszych ofiarach nieszczęsnej wędrówki. Wtedy słyszałam, jak deszcz kul z karabinów samolotowych siekał bezbronnych obywateli na otwartych drogach, burzone domy grzebały żywcem ludzi i w ogólnym chaosie wiele tragedii powstało po to tylko, aby wkrótce o nich zapomnieć wobec większych i straszniejszych, które z czasem nastąpiły.

Kos Borenstein mieszkał na Nowym Rynku, miał hurtowy skład towarów włókienniczych. W chwili wybuchu wojny był w podeszłym wieku, nie chciał opuścić mieszkania i nie dał się unieść ogólnej histerii. Jego postawa powstrzymała również Hankę od bezcelowej wędrówki. Dwie starsze siostry Hanki (obie z zawodu pielęgniarki) Stefa i Róża oraz brat Wolf przebywali w Warszawie. Po pewnym czasie Hanka dowiedziała się, że Niemcy dają przepustki na opuszczenie miasta. Stanęła w długiej kolejce czekając na upragnioną przepustkę. Urzędnik usłyszawszy jej nazwisko od razu odmówił – Żydom nie wolno było wędrować. To było jej pierwsze spotkanie z Niemcami. Dowiedziała się wówczas, że nie wolno jej pokazać światu zewnętrznemu, że jest Żydówką. Normalna komunikacja z Warszawą była przerwana. Most był uszkodzony, nie kursowały statki i autobusy. Niepokój o rodzeństwo nie dawał Hance spokoju. Pewnego dnia wyszła na rynek i zobaczyła młodego chłopa. Zapytała, czy za dobrą zapłatą zabrałby ją razem z koleżanką (Felą Wolrat) do Warszawy. Chłopak zgodził się, wzięła trochę żywności, worki z chlebem i pojechała. W Warszawie woźnica zajechał na jedno z podwórek, nie chciał kontynuować podróży po mieście w poszukiwaniu bliskich Hanki. Jej przedsiębiorczość nie dała jednak za wygraną – znalazła wózek na dwóch kółkach od jarzyn, przerobiła go na rikszę i tak zajechała na ulicę Zielną, gdzie znalazła swoje siostry.

Hanka Borensztejn:

Teraz nastąpiło nieoczekiwane zjawisko, które pchnęło mnie na nową drogę kariery handlu i szmuglu wojennego. Chleb, za który płaciłam 20 groszy w Płocku został rozchwytany po 5 złotych, tak samo cukier, mąka i inne produkty. Zebrawszy trochę pieniędzy wróciłam do Płocka, po to aby natychmiast wrócić z dużo większym zapasem.

Zimą wciąż wędrowała między Płockiem a Warszawą. Gdy jeden z transportów z mąką i cukrem został zatrzymany i skonfiskowany przez żandarmów niemieckich, Hanka wykupiła się za kawałek masła i wróciła do Warszawy. Zatrzymała się u swoich polskich przyjaciół, dwóch sióstr, które mieszkały w Płocku przed wojną. Wraz z Hanią i Stasią oraz ich ojcem kontynuowała szmugiel. Kiedy zamieszkała z siostrami w żeńskim internacie, postanowiła przewieźć osobiste rzeczy z domu.

Hanka Borensztejn:

Kursowały już wtedy statki, ale bilet można było otrzymać po okazaniu osobistej legitymacji. Ja nie miałam żadnego dowodu, więc liczyłam tylko na to, że Hania dostanie bilet dla mnie również. W międzyczasie, gdy byłam sama w kabinie, nastąpiła rewizja niemiecka i żądano dowodów. Ja oczywiście nie mogłam nic pokazać, więc zabrano mnie do Gestapo, które mieściło się w budynku szkoły Rościszewskiej. Wzięłam ze sobą tylko walizkę z rzeczami osobistymi, a raczej żołnierz ją zabrał. Gdy przestąpiłam próg pokoju, okropny widok sprawiedliwości niemieckiej przesunął się przed moimi oczyma. Obszerna sala wypełniona cywilną ludnością, pośrodku biurko, gestapowiec ze szpicrutą i tłumacz. Ludzie z podniesionymi rękoma byli zwróceni twarzą do ściany i po kolei byli wzywani do biurka na przesłuchanie. Gdy gestapowiec mnie zauważył i zapytał się, co ja tu robię, zrobiłam niewinną minę i odpowiedziałam tym samym pytaniem – ja chcę wiedzieć, po co mnie tu przyprowadzono. To go zbiło z tropu, podał mi krzesło i kazał zaczekać na kolegę, który mnie zaaresztował. Po kilku chwilach zostałam wezwana do drugiego pokoju. Tam był tłumacz, gestapowiec i… moja otwarta walizka pełna ubrań i książek w języku francuskim, angielskim, niemieckim i łacińskim. Pytania zaczęły się sypać szybkie i krótkie – dziwny spokój mnie opanował i umysł pracował z wyrafinowaną precyzją. Nazwisko, wiek, adres, zawód, rodzice – wszystko wychodziło z moich ust chłodno, logicznie i bez namysłu. Gestapowiec rzucał się po pokoju jak dzikie zwierzę, nie chciał wierzyć, ale mój zimny spokój go przekonał. Dowiedziałam się od tłumacza, że jestem oskarżona o szpiegostwo (moje książki), ale mam szczęście i dostanę przepustkę do miejsca zamieszkania. Tak się też stało. Z wielką ulgą zebrałam manatki i czym prędzej się wyniosłam szczęśliwa z otrzymania tak ważnej przepustki. Tym razem postanowiłam jechać koleją i w swej naiwności nie mogłam przewidzieć, ile jeszcze zmartwień ta przepustka mi przyniesie. W Kutnie była granica i trzeba było kupić drugi bilet. Nie chciano sprzedać mi biletu i gdy wreszcie po długich przemowach i staraniach uzyskałam go, musiałam i tak wyjść z pociągu, bo rewizja niemiecka nie chciała uznać ważności przepustki z Gestapo. O ironio losu – tym razem żądano przepustki od burmistrza. Zrozpaczona stanęłam przed pociągiem i zaczęłam się zastanawiać, co dalej robić. W tym momencie nadszedł oficer niemiecki i dowiedziawszy się o mojej przygodzie kazał mi wsiąść z powrotem do pociągu, jak tylko rewizja przejdzie. Tak też zrobiłam i bez dalszych przygód dobrnęłam do Warszawy…

Hanka Borensztejn przeżyła II wojnę światową na aryjskich papierach.

(wspomnienia Hanki Borensztejn w zbiorach Yad Vashem)

. . .

“Przerwane życie. Losy płocczanek podczas II wojny światowej i Holokaustu” to cykl tekstów na JewishPlock.eu, w których w dniach 22 lutego – 1 marca 2022 r. przypomnimy historie żydowskich kobiet związanych z Płockiem – tych, które urodziły się w naszym mieście, ale także tych, które były tu tylko na chwilę. Kobiet odważnych, wytrwałych, mądrych, silnych i troskliwych. Kobiet, które walczyły o przetrwanie swoje i najbliższych im osób. Opiekowały się dziećmi, sierotami i osobami starszymi, zdobywały jedzenie, opatrywały rannych, angażowały się w walkę zbrojną. Pracowały ponad siły w nazistowskich obozach pracy przymusowej. Przedstawimy sylwetki i wspomnienia kobiet, które przetrwały Holokaust. Przypomnimy płocczanki, które zginęły w obozach zagłady. Czasami jedynym ich śladem jest dziś pojedynczy zapis w dokumentach archiwalnych…

Projekt realizuje Fundacja Nobiscum w ramach obchodów 81. rocznicy likwidacji płockiego getta.

Jadwiga Graubart

Jadwiga Graubart

Jochewet (Jadwiga) Graubart urodziła się w 1918 roku, była córką Abrama Nusena vel Natana i Chaji z domu Landau. Jej rodzina była jedną z najbardziej szanowanych i znanych rodzin żydowskich w Płocku. Natan Graubart był kupcem zbożowym, właścicielem składu nasion oraz domu przy ulicy Kwiatka […]

Mira Mariensztras

Mira Mariensztras

Mira (Kazimiera) Mariensztras (Mariańska) urodziła się w 1902 roku w Wilnie jako córka Matyldy i Ottona Butkiewiczów. Jej matka była osobą zamożną, posiadała własną stację pociągową, eksportowała drewno z Litwy. Mira była z wykształcenia pianistką – ukończyła Konserwatorium Muzyczne w Warszawie, specjalizowała się w muzyce […]

Ewa Guterman

Ewa Guterman

Ewa Guterman urodziła się w 1908 roku w rodzinie Jakuba i Nechy z Tyszmanów małżonków Alterowicz. Miała kilkoro rodzeństwa: braci Pinkusa, Icka Szlamę, Mojżesza, Eliasza i siostrę Czarnę. Ewa utrzymywała się z krawiectwa, którego nauczyła się na kursach „ORT”-u w Warszawie. W 1933 roku wyszła za mąż za Symchę Gutermana (1903-1944), który po odbyciu służby w piechocie Wojska Polskiego, prowadził w Płocku warsztat trykotarski. Był także jednym ze współzałożycieli płockiego oddziału organizacji Frajhajt, do którego należała również Ewa. W 1935 roku urodził się ich syn Jakub – ich jedyne dziecko, któremu okazywali niezmierzoną miłość. Ewa z mężem i synem mieszkali w parterowym domu u wylotu ulicy Sienkiewicza, tuż przy seminarium duchownym.

Po utworzeniu w Płocku getta Ewa wraz z mężem i synem została wysiedlona do ciasnego mieszkania na trzecim piętrze kamienicy przy ulicy Szerokiej, wówczas noszącej nazwę Breite Strasse. Została deportowana 1 marca 1941 roku, ostatniego dnia likwidacji płockiego getta: tego dnia ubrała swojego synka w kilka warstw bielizny i ubranek, okryła go puchową kołderką, wzięła na ręce i podążyła stromymi schodami na wybrukowaną kocimi łbami ulicę, na której Niemcy gromadzili płockich Żydów: wciśnięci w tłum, poganiani krzykami esesmanów i popychani karabinami, zostali załadowani na wojskową ciężarówkę i wysłani do obozu koncentracyjnego w Działdowie. Po kilku dniach wpędzono ich do wagonów i wysłano na południowy wschód do Generalnej Guberni, następnie do różnych miejscowości w okolicach Kielc.

Ewie i Symsze z Jakubem udało się znaleźć schronienie w Ostrowcu, gdzie udostępnił im mieszkanie Polak – Stanisław Szcześniak. Nie tylko zaprzyjaźnił się z dwójką płocczan, ale zdobył też kopię metryki swojej kuzynki – Władysławy Dudy, aby Ewa na tej podstawie mogła oficjalnie wyrobić sobie kennkartę. Dokumenty wyrobiono także dla Symchy, który przybrał nazwisko Pawłowski oraz dla Jakuba, który stał się Stanisławem Dudą. Krótko przed likwidacją getta w Ostrowcu, Gutermanowie przeprowadzili się na przedmieściach, do dzielnicy małych domków, oddzielonej od miasta bagnami. Przytrafiło im się wówczas nieszczęście – Ewa zgubiła kennkartę. Przez kilka dni, od świtu do nocy, chodziła po pobliskich bagniskach, tłumiąc w sobie rozpacz i próbują odnaleźć zgubiony dokument. Szczęśliwym trafem dokument został odnaleziony i zwrócony właścicielce.

Podczas II wojny światowej Gutermanowie przebywali też w Żyrardowie, gdzie Ewa podjęła się niebezpiecznego zadania zarobkowania – szmuglowała żywność. Była osobą wytrzymałą i zaradną, ale też piękną kobietą o aryjskiej urodzie, doskonale władającą językiem polskim, a tym samym niewzbudzającą podejrzeń. Kierowała nią chęć życia i przede wszystkim wielka miłość do jedynego syna – o ocalenie jego życia bezustannie walczyła wraz z mężem.

W 1943 roku Gutermanowie znaleźli się w Warszawie. Nie mieszkali jednak razem, Symcha pracował w warsztacie trykotarskim sióstr Mariawitek, widywali się od czasu do czasu. Ewa z Jakubem mieszkała na czwartym piętrze kamienicy przy ulicy Żelaznej.

Któregoś dnia u zbiegu dwóch ulic w centrum Warszawy zaczepił ją młody, pijany mężczyzna. Ochrypłym głosem oznajmił, że jest „parszywą Żydówką” i zażądał pieniędzy. Instynktownie zwróciła się do stojącego w pobliżu policjanta. Wytłumaczyła, że została napadnięta i obrażona, stwierdziła, że warto sprawdzić, czy człowiek ten nie jest zbiegłym Żydem. Policjant zaprowadził ich na komisariat. Po jakimś czasie usłyszała zbawienne słowa: „Pani jest wolna, proszę pani”.

Wraz z mężem podjęła decyzję o umieszczeniu Jakuba u rodziny jednej z sióstr Mariawitek w miejscowości Wygoda koło Łowicza. Chłopiec pracował do końca wojny jako pastuszek w pobliskiej wsi Zawady.

Podczas powstania warszawskiego Ewa ukrywała się z innymi lokatorami kamienicy przy ulicy Żelaznej w piwnicy. Budynek w wyniku bombardowania został całkowicie zniszczony, z wyjątkiem głębokich piwnic. Codziennie ktoś wymykał się z kryjówki, aby wśród zburzonych domów znaleźć coś do jedzenia. Z jednej z takich wypraw Ewa zachowała dla synka niespodziankę – butelkę jabłkowego wina.

Ponowne spotkanie z Ewą we wzruszający sposób opisuje Jej syn Jakub w przedmowie do książki „Kartki z pożogi”:

„Pewnego dnia o zachodzie słońca wracałem po pracy do domu. Ubrany byłem w szorstką lnianą koszulę i oberwane portki. Szedłem boso po kłującym rżysku, poganiałem powolne, opasłe krowy i śpiewałem na cały głos. Nagle po drugiej stronie rzeczki zauważyłem jakąś kobietę. Ubrana była jak mieszczanka w szary kostium. Siedziała w głębokiej trawie, tyłem do mnie. Serce zaczęło mi bić mocniej i szybciej. Gdy zbliżyłem się do kobiety, widziałem wyraźnie jak jej plecy drżą. To była moja mama. Rzuciłem się w jej ramiona i szlochałem razem z nią. Nie mogłem wykrztusić ani słowa…”.

Ewa pozostała z synkiem na wsi do wiosny 1945 roku. Wróciła następnie do Płocka, gdzie wyszła za mąż za Szlomo Chaima Grzebienia (Symcha Guterman poległ w powstaniu warszawskim 1 sierpnia 1944 roku). W latach 1945-1949 była członkinią zarządu Komitetu Żydowskiego w Płocku. W 1950 roku wyemigrowała z mężem i synem do Izraela. Zmarła 25 października 1957 roku w Kiriat Mockin.

(tekst opracowany na podstawie książki “Kartki z pożogi” Symchy Gutermana)

. . .

“Przerwane życie. Losy płocczanek podczas II wojny światowej i Holokaustu” to cykl tekstów na JewishPlock.eu, w których w dniach 22 lutego – 1 marca 2022 r. przypomnimy historie żydowskich kobiet związanych z Płockiem – tych, które urodziły się w naszym mieście, ale także tych, które były tu tylko na chwilę. Kobiet odważnych, wytrwałych, mądrych, silnych i troskliwych. Kobiet, które walczyły o przetrwanie swoje i najbliższych im osób. Opiekowały się dziećmi, sierotami i osobami starszymi, zdobywały jedzenie, opatrywały rannych, angażowały się w walkę zbrojną. Pracowały ponad siły w nazistowskich obozach pracy przymusowej. Przedstawimy sylwetki i wspomnienia kobiet, które przetrwały Holokaust. Przypomnimy płocczanki, które zginęły w obozach zagłady. Czasami jedynym ich śladem jest dziś pojedynczy zapis w dokumentach archiwalnych…

Projekt realizuje Fundacja Nobiscum w ramach obchodów 81. rocznicy likwidacji płockiego getta.

Łucja Weinles i Irena Themerson-Miller

Łucja Weinles i Irena Themerson-Miller

Łucja Weinles z domu Kaufman urodziła się w 1874 roku we wsi Pawłowo, która wówczas należała do jej dziadka Wolfa Kaufmana. Była córką Hindy ze znanej w Płocku rodziny Kirsztejnów oraz Moszka Arona Kaufmana, który pochodził z Lipna, a zawodowo zajmował się handlem. Łucja miała […]


error: