Tag: Żydzi płoccy

Nowa edycja przewodnika “Śladami płockich Żydów” dostępna już od 28 sierpnia

Nowa edycja przewodnika “Śladami płockich Żydów” dostępna już od 28 sierpnia

Fundacja Nobiscum zaprasza na premierę drugiej edycji przewodnika „Śladami płockich Żydów” autorstwa Gabrieli Nowak-Dąbrowskiej, który dostępny będzie od 28 sierpnia dzięki dofinansowaniu Miasta Płock. Pierwsze wydanie przewodnika „Śladami płockich Żydów” ukazało się w 2019 roku, również dzięki dofinansowaniu Miasta Płocka. Liczący 500 sztuk nakład wyczerpał […]

Rachmonim bnei rachmonim. Płoccy Żydzi, dobroczynność i filantropia – wystawa online od 4 września

Rachmonim bnei rachmonim. Płoccy Żydzi, dobroczynność i filantropia – wystawa online od 4 września

W związku z tegorocznymi Europejskimi Dniami Kultury Żydowskiej, Fundacja Nobiscum zaprasza na wystawę online zatytułowaną “Rachmonim bnei rachmonim. Płoccy Żydzi, dobroczynność i filantropia”. Wystawa w języku polskim i angielskim dostępna będzie poprzez stronę JewishPlock.eu od 4 września 2022 r. Społecznikostwo płocczan ma długą tradycję. Ważną […]

Kolegialna 9 (Pałacyk małżonków Flatau)

Kolegialna 9 (Pałacyk małżonków Flatau)

Kamienica w stylu renesansowym przy ulicy Kolegialnej 9 została wzniesiona w latach 1885-1886 przez Annę z Heymanów Flatau (1838-1898) i jej męża Ludwika (1829-1890) – kupca zbożowego, przemysłowca i właściciela kantoru bankierskiego. Zarówno Anna, jak i Ludwik byli znanymi w Płocku filantropami m.in. fundatorami budynku przy ulicy Zduńskiej, w którym mieścił się przytułek dla starców i kalek.

W 1834 roku posesję oznaczoną numerem hipotecznym 321 przy ulicy Kolegialnej nabył pochodzący z Gołańczy kupiec Joachim (Nuchem) Flatau (1778-1865) wraz z żoną Braną z Nirenbergów. W 1836 roku małżonkowie wznieśli nową, piętrową kamienicę. Po śmierci Joachima połowę nieruchomości odziedziczyły jego dzieci: Maria, Itta vel Justyna, Dorota, Michla Tauba, Józef, Julian i Rozalia Anna. W wyniku publicznej licytacji ich część nabyła Brana z Nirenbergów. Na mocy kontraktu kupna sprzedaży z 1869 roku właścicielem nieruchomości został Ludwik (Liber) Flatau. Po jego śmierci nieruchomość odziedziczyła jego żona Anna wraz z czworgiem dzieci – Henrykiem, Julianem, Heleną i Edwardem. W 1898 roku właścicielami kamienicy zostali Henryk, Helena i Julian Flatau. W 1907 roku nieruchomość została sprzedana Jakubowi Neumarkowi, a od 1917 roku jej właścicielami byli Józef Rogozik i Dawid Szenwic, następnie Bank Przemysłowy Warszawski. W 1925 roku posesję przejęła Powiatowa Kasa Chorych w Płocku. Ostatnim przedwojennym właścicielem był Karol Popielawski.

Obecnie budynek jest siedzibą Urzędu Stanu Cywilnego.

Cyrla (Czesława) Graubart

Cyrla (Czesława) Graubart

Cyrla (Czesława) Graubart urodziła się 29 marca 1894 roku, jako córka Szoela i Sury Marii z domu Fabjan małżonków Bruzdów. W 1911 roku ukończyła 7-klasowe gimnazjum rządowe w Warszawie. W grudniu tego roku po złożeniu egzaminu zawodowego otrzymała świadectwo “domowej nauczycielki”. W styczniu 1913 roku, […]

Natan Graubart

Natan Graubart

13 maja 1886 roku urodził się w Płocku Natan Graubart – przewodniczący komitetu szkoły religijnej Talmud-Tora, kupiec, właściciel składu nasion oraz prezes Banku Pożyczkowego Spółdzielczego w Płocku z o. o. z siedzibą przy Tumskiej 9. Natan Graubart pełnił także funkcję skarbnika oddziału Towarzystwa Popierania Pracy […]

Chiel Bieżuński

Chiel Bieżuński

Chiel (Jechiel) Majer Bieżuński (ur. 1888 w Płocku), nauczyciel, syn Natana i Gitli z domu Gombiner. Był absolwentem gimnazjum gubernialnego w Płocku, następnie kontynuował prywatną edukację w klasach średnich. Ukończył Warszawską Szkołę Gimnastyki Szwedzkiej i Masażu Heleny Kuczalskiej oraz szkołę pływania Majewskiego na warszawskiej Pradze. Przez pewien czas prowadził kursy gimnastyki w jednej z warszawskich szkół. W 1920 roku, podczas inwazji bolszewickiej, zgłosił się na ochotnika do Wojska Polskiego. Od 1921 roku był nauczycielem gimnastyki w 7-klasowej szkole powszechnej dla dzieci żydowskich w Płocku, następnie w szkole podstawowej w Wyszogrodzie. W lipcu 1925 roku ukończył kurs fizyki i matematyki w Aleksandrowie Kujawskim, w 1932 roku kurs harcerski, a następnie letnie kursy wychowania fizycznego. Przeszedł na emeryturę w 1938 roku.

Kwiatka 25 – Dom Rabina

Kwiatka 25 – Dom Rabina

15 października 1821 roku Józef Jakub Kreyzler alias Josek Sokół i Gerszon Lewin Gradel alias Mintz zawarli kontrakty wieczystej dzierżawy placów oznaczonych numerami 68 (plac miejski prętów 20 kwadratowych miary magdeburskiej, z czynszem rocznym w wysokości 1 złoty i 2 grosze) oraz 69 (plac miejski […]

Rodzina Holcenbecher

Rodzina Holcenbecher

Zainteresowałem się historią mojej rodziny dopiero w momencie, gdy daleki kuzyn podarował mi nieco nieaktualne, niechlujne, zwinięte w rulon drzewo genealogiczne. Byłem na tym drzewie jednym z pobocznych wpisów. Ale jednocześnie było na nim tak wiele informacji – zabrałem się więc za jego aktualizację i […]

Ilana Szlachter i Bella Lerman

Ilana Szlachter i Bella Lerman

Chaja Sura (Ilana) Szlachter urodziła się 29 sierpnia 1918 roku. W rodzinnym domu mówiono po polsku i po żydowsku. Jej matka Estera pochodziła z oddalonej o 20 kilometrów od Płocka wsi. Była piękną kobietą o kruczoczarnych włosach i migdałowych oczach – nazywano ją „piękną Ester”. Ojciec Chaim Szymon pracował jako malarz maszyn żniwnych w fabryce Izydora Sarny, później jako malarz pokojowy. Chaja Sura od 12 roku życia pomagała ojcu w pracy – dźwigała drabinę, wiadra z farbą, malowała rozety na sufitach i szyldziki na chłopskie wozy. Rodzina Szlachterów mieszkała przy Szerokiej 22, a przed samym wybuchem II wojny światowej – przy Synagogalnej 8. Chaja Sura uczęszczała do przedszkola-ochronki dla dzieci byłych żołnierzy, następnie przedszkola prowadzonego przez Michaelę Hazan z domu Baran. Edukację kontynuowała w Szkole Powszechnej numer 8 dla dzieci żydowskich, następnie Gimnazjum im. Hetmanowej Reginy Żółkiewskiej. W parku przyszkolnym mieścił się duży staw, pokryty zimą grubą warstwą lodu – Chaja Sura dwa razy w tygodniu jeździła na łyżwach z innymi koleżankami. Należała do Młodzieży Komunistycznej i MOPR-u, pisała wiersze. Po ukończeniu gimnazjum (w maju 1938 roku) uczęszczała do Pedagogium im. Konarskiego w Warszawie.

W pierwszych dniach II wojny światowej jej rodzina postanowiła opuścić Płock i ewakuować się do Gąbina. Tu znaleźli schronienie u starszego mężczyzny, potem jednak miasteczko zostało zbombardowane (zginął m.in. stryj Chaji Sury – Eliasz Szlachter). Z Gąbina powędrowali do Gostynina, stamtąd zawrócili do Płocka. Kilka dni spędzili nad brzegiem Wisły czekając na prom (most w tym czasie był już zbombardowany).

Wspomnienia:

W ciągu kilkunastu dni zmieniło się oblicze miasta. Zaczęły się łapanki, bicie, obcinanie bród. Niemcy pobili mego ojca, jak szedł z dwoma wiadrami wody do domu. Mnie zapędzili do pracy w kuchni gestapo, do obierania kartofli. Pod koniec września opuściłam Płock.

Chaja Sura udała się do Swisłoczy, gdzie mieszkał jej stryj Meir Szlachter. Postanowiła jednak wrócić do Płocka po rodziców i rodzeństwo:

W Płocku była łapanka. Bocznymi ulicami zaszłam do domu. Spotykani ludzie witali mnie jak bohaterkę, a mama rozpłakała się i nie mogła się uspokoić. I wszyscy nade mną płakali. Była przyczyna: moje włosy koloru dojrzałych kasztanów podzielone były dwoma kilkucentymetrowymi siwymi pasmami.

20 listopada Chaja Sura z rodziną i narzeczonym opuściła Płock i udała się do Swisłoczy. Otrzymała pracę w osadzie Hniezno koło Wołkowyska jako nauczycielka. Zapisała się na Uniwersytet w Wilnie, naukę miała rozpocząć jesienią 1940 roku. 30 czerwca 1940 roku wraz z innymi nauczycielami szkoły została zabrana na dworzec kolejowy do Wołkowyska. Przez Wołkowysk, Słonim, Baranowicze, Mińsk, Orszę, Smoleńsk, Moskwę, Jarosławl, Wołogdę, Toćmę i Uściug, dotarła na posiołek, lesopunkt im. Thaellmanna. Pracowała przy ścinaniu sosen, zdejmowaniu kory, później przy spalaniu gałęzi. Na posiołku panował głód i tyfus. Chleb był na kartki, raz dziennie przysługiwała jej porcja kaszy perłowej. Miejsce to opuściła wraz z mężem jesienią 1941 roku. Zamieszkali w kołchozie „Awangard” nad brzegiem Suchony. Chaja Sura codziennie chodziła przez zamarzniętą rzekę do miasteczka Niuksienica, gdzie mieścił się Dom Kultury i bogato zaopatrzona biblioteka. W styczniu 1942 roku otrzymała wraz z mężem skierowanie do Polskiej Armii.

Więc w drogę. 2 bochenki chleba za sprzedaną poduszkę, toporek i saganek – nasz bagaż. 280 km do Kotłasu pieszo – 7 dni, 40 km dziennie. […] Z Kotłasu droga do armii. Podróż trwała 6 tygodni. Nasz wagon – tiepłuszka napełniony do pęknięcia szwów […] Pociąg przystawał co godzinę, dwie, na odpoczynek. Nigdy nie wiadomo było, kiedy i gdzie będziemy. Jedziemy przez Kirow, przez Świerdłowsk, Azbest, Czkałow – do Arysi. Tu powiadomiono nas, że wojska w Buzeluku już nie ma i skierowano nas wszystkich do Republiki Taszkienckiej. I znów szlak: Guzar, Kermine, Kenimech…

Męża Chaji Sury przyjęto do wojska, a ją posłano do Jange Julu, 80 km od miasta Guzar.

Ratowały nas żółwie. Byłam specjalistką w znajdowaniu ich, a Stefcia przyrządzała z nich doskonałą zupę. Mogło nam się zdawać, że jesteśmy w Paryżu. Początkowo jadłyśmy żółwie mięso z obrzydzeniem, a potem ze smakiem. Do wszystkiego można się przyzwyczaić, tylko nie do głodu. […] Któregoś dnia polując na żółwie przypadkowo znalazłyśmy się koło zdewastowanego pałacyku. Jedna z sal od wysokości jakichś 2 metrów wzwyż wytapetowana była materiałem. Ładne, wzorzyste szaro-czarne obicie płócienne. […] Ogołociłyśmy ściany, wyprały materiał, oczyściły z kawałków wapna i uszyły dla każdej z nas suknię, po 2 spódnice i bluzki. […] Jak nam teraz było dobrze!

Chaja Sura wyjechała z Rosji do Iranu, a stamtąd do Pakistanu i Palestyny. W tym czasie jej mąż był w Italii (został ranny pod Monte Cassino). Chaja Sura została zakwaterowana w Beth Hechalutzot, dostałą pracę w fabryce „Haargaz”, potem w fabryce zębów sztucznych w Nachlath-Icchak. Jesienią 1944 roku przyjechał z Italii jej mąż. Przez pewien czas pracowali w kibucu Szafaim. W 1945 roku jej mąż podjął decyzję o powrocie do Polski. W Polsce po wojnie mieszkała przez 12 lat, początkowo w Płocku, gdzie pracowała w półinternacie żydowskim. Z Polski wyjechała 22 lipca 1957 roku.

(Na podstawie wspomnień Ilany Szlachter (Wojtkowskiej) zatytułowane „Zwykłe życie”, Biuletyn Żydowskiego Instytutu Historycznego nr 1/2 z 1998 roku, s. 106-116)

Bella Lerman urodziła się 20 maja 1917 roku w Płocku. Ukończyła 7-klasową szkołę powszechną dla dzieci żydowskich. Po wybuchu wojny jej rodzina postanowiła przedostać się do Lwowa, gdzie przebywała do wybuchu wojny niemiecko-radzieckiej w 1941 roku. 18 września tego roku gubernator galicyjski Karl Lasch wydał decyzję o utworzeniu dzielnicy żydowskiej (inne źródła podają daty 7 września, 8 października lub 8 listopada). Żydzi mieli przenieść się do getta do 15 grudnia 1941 roku.

Bella Lerman:

W grudniu 1941 roku musieliśmy opuścić nasze mieszkanie, przeprowadziliśmy się do dzielnicy żydowskiej na ulicy Rappaporta 17. W marcu 1942 roku gestapo zrobiło u nas gruntowną rewizję (rewizje takie w tym czasie przeprowadzali oni stale we wszystkich żydowskich mieszkaniach), przewrócili całe mieszkanie do góry nogami, a kobietom kazali skakać do góry z rozkraczonymi nogami i rozpostartymi rękoma pewno sądząc, że w ten sposób znajdą u nas drogocenne ukryte przedmioty.

W marcu 1942 roku miała miejsce akcja deportacyjna w getcie. W jej wyniku około 15 000 osób straciło życie w obozie zagłady w Bełżcu.

Bella Lerman:

W marcu odbyła się pierwsza wielka akcja na Żydów. Moi przybrani rodzice posiadali zaświadczenia, które chroniły przed wysiedleniem. Ja nie miałam niczego, musiałam się ukrywać w piwnicy. Któregoś dnia słyszałam, jak Niemcy przeszukują sąsiednią piwnicę. Postanowiłam wyjść z domu. Tam udawać, że pracuję. Był to szczęśliwy pomysł, gdyż Niemcy zabrali wszystkich ukrywających się w piwnicy, do mieszkania jakoś nie przyszli. Marcowa akcja kosztowała wiele ofiar i trwała około tygodnia.

Kolejna akcja została przeprowadzona 24 czerwca tego roku. Zginęło wówczas od 5000 do 8000 osób.

Bella Lerman:

W czerwcu pewnej środy wybuchła w południe niespodzianie akcja. Nie przeczuwając niczego poszłam na Kleparów po zupę dla nas, gdyż żyliśmy w bardzo ciężkich warunkach. W drodze zatrzymał mnie milicjant ukraiński i zażądał poświadczenia pracy. Moje zaświadczenie jakoś nie przypadło mu do gustu […]. Kiedy legitymował inną kobietę z dzieckiem udało mi się zbiec i to mnie uratowało, gdyż zabrani w tej akcji zostali zabici w obozie janowskim.

W dniach 10-29 sierpnia 1942 roku odbyła się tzw. “Wielka Akcja”.

Bella Lerman:

Akcja wybuchła z 9 na 10 sierpnia 1942 roku. 14 sierpnia przyszli SS-owcy i Ukraińcy do naszego domu. Brat mój nie zdążył już się ukryć. Skrytkę SS-owcy rozbili i znaleźli mnie. SS-owcy zbili mnie pałką i zapędzili na podwórze, było prócz mnie tutaj już kilka osób. Była godzina 7 wieczorem. Zaprowadzili nas na posterunek milicji ukraińskiej. Tam panował zamęt, krzyk, płacz i rozpacz. Załadowali nas na lory tramwajowe i zawieźli do obozu janowskiego. Tam odbywała się segregacja. Matki z małymi dziećmi odstawiono wraz ze starcami, osobno chłopcy od lat 14 i mężczyźni i osobno pracujący. Jakiś Obersturmführer kazał tym, którzy pracują, wylegitymować się. W kieszeni mego płaszcza znalazłam przepustkę uprawniającą do chodzenia po mieście. Kiedy SS-owiec ujrzał stempel firmy Schwartz odstawił mnie z grupą młodych dziewcząt za druty. Były tam już inne młode kobiety. […] Siedziałyśmy i obserwowałyśmy wielotysięczny tłum z tamtej strony drutów. Działy się tam dantejskie sceny. […] Matki podrzucały do nas dzieci, inne znowu kobiety zostawiały dzieci i czołgając się starały przedostać się poprzez druty. Reflektor oświetlał tamtą stronę. Była ciągła strzelanina. Gdy się kto z tamtej strony podniósł natychmiast doń strzelano. Słychać było płacz, jęki rannych, przekleństwa żołnierzy, krzyki. SS-owcy bili pejczami i kolbami. Ciągle przyprowadzano nowych ludzi. […] Na końcu przyszli do nas. Jeszcze raz nas wylegitymowali. Kazali nam ustawić się i milicja żydowska wyprowadziła nas. […] Po powrocie do domu nie zastałam nikogo z rodziny, wszyscy zostali zabrani.

Bella postanowiła uciec z getta, przez dwa tygodnie tułała się po ukraińskich wsiach, potem wróciła do Lwowa. Podczas apelów w fabryce Szwarca, w której pracowała, komendant Fritz Gebauer przeprowadzał selekcje. Ponownie postanowiła uciec z miasta. Przenocowała w polu, potem przez kilka dni ukrywała się w lesie.

Bella Lerman:

Kiedy nie miałam już co do jedzenia udałam się do wioski. Weszłam do jakiejś chałupy i tam przyjęli mnie do roboty, ale po kilku dniach zorientowali się, że jestem Żydówką i musiałam odejść. Ukrywałam się w zbożu. Potem udałam się do wsi Siemianówka. Po drodze zatrzymał mnie jakiś Ukrainiec i chciał mnie zaprowadzić na posterunek. Oddałam mu ostatni grosz i znowu poszłam w zboże. Kiedy głód mi zaczął zbytnio doskwierać udałam się do wsi. Poszłam do księdza. Nakarmił mnie, ale do pracy wziąć nie chciał gdyż bał się o własną skórę. Znowu ukrywałam się w polu. Musiałam znowu udać się na poszukiwanie jedzenia. Przepędzana i szczuta postanowiłam nie iść więcej do wsi. Żywiłam się jarzynami, które zrywałam w polu, kiedy przyszła pora znów musiałam wyjść ze zboża i poszłam w kartofle. […] Podkradłam się do wsi i ukryłam się w jakiejś stodole, w której przesiedziałam 6 tygodni, od czasu do czasu wychodziłam z ukrycia, by pójść do księdza po chleb. Po tym odkryto mnie, musiałam uciec. Byłam bosa i obdarta, a była już późna jesień. I mrozy. Byłam już zupełnie zrezygnowana, a w końcu znalazłam stodołę, w której ukrywałam się przez kilka tygodni. Gospodarz wiedział, zdaje się, że się tam ukrywam, ale milcząco się zgodził. Wiejskie dzieci mnie wytropiły i kiedy do wsi przyszli Niemcy musiałam opuścić wieś. Od jakiejś kobiety dostałam kawałek chleba. Ukryłam się w pustej chacie w polu, lecz okazało się, że w sąsiedztwie mieszkali jacyś ludzie. Wróciłam do wsi. Wartownicy mnie złapali. Byłam pewna, że to już koniec. Zamknęli mnie w jakiejś izbie. Prosiłam, by mnie puścili, zgodzili się pod warunkiem, że opuszczę wieś. Znowu ukryłam się w jakiejś stodole. Tak przemęczyłam się przez całą zimę, z wiosną poszłam z powrotem w pole. Był to już rok 1944. Przetrwałam jakoś tak do wkroczenia Czerwonej Armii.

. . .

“Przerwane życie. Losy płocczanek podczas II wojny światowej i Holokaustu” to cykl tekstów na JewishPlock.eu, w których w dniach 22 lutego – 1 marca 2022 r. przypomnimy historie żydowskich kobiet związanych z Płockiem – tych, które urodziły się w naszym mieście, ale także tych, które były tu tylko na chwilę. Kobiet odważnych, wytrwałych, mądrych, silnych i troskliwych. Kobiet, które walczyły o przetrwanie swoje i najbliższych im osób. Opiekowały się dziećmi, sierotami i osobami starszymi, zdobywały jedzenie, opatrywały rannych, angażowały się w walkę zbrojną. Pracowały ponad siły w nazistowskich obozach pracy przymusowej. Przedstawimy sylwetki i wspomnienia kobiet, które przetrwały Holokaust. Przypomnimy płocczanki, które zginęły w obozach zagłady. Czasami jedynym ich śladem jest dziś pojedynczy zapis w dokumentach archiwalnych…

Projekt realizuje Fundacja Nobiscum w ramach obchodów 81. rocznicy likwidacji płockiego getta.

Hanka Borensztejn

Hanka Borensztejn

Hanka Borensztejn urodziła się 11 maja 1920 roku w Płocku. Jej ojciec – Kos Borensztejn, syn Chaima Mortki i Nechamy z domu Koral, pochodził z Płońska. Matka Hanki miała na imię Estera – była córką Dawida Tewela i Sury małżonków Cylich. Po jej śmierci w […]


error: